Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/275

Ta strona została przepisana.

do Rady państwa, ale dodaje zaraz, że gdyby delegacji nie wysłano, to on się i na to zgodzi. Zauważałem zresztą, że około nowin bierze zwykle górę w Kraju zasadniczość, a około pełni i ostatniej kwadry utylitaryzm. Dnia 10. b. m. mieliśmy nów, a od tego dnia aż do wczoraj, tj. do dnia 12. b. m. zasadniczość wezbrała w organie młodokrakowskim do tego stopnia, że „przyszłości naszej i zbawienia nie widzi w sztukach dyplomatycznych, które pozostawić winniśmy carom, królom i ministrom, ale w polityce zasadniczej, w obstawaniu przy czystej prawdzie, przy nagiej idei“.
W interesie przyszłości naszej i zbawienia wypadałoby pragnąć, ażeby jaki Jozue zasadniczy zatrzymał w tym miesiącu księżyc na nowiu, i nie dał mu ruszyć się z miejsca. Dowiedzielibyśmy się przynajmniej, jak się ma w praktyce rozumieć to „obstawanie przy czystej prawdzie, przy nagiej idei?“ Czysta prawda i naga idea wymaga właściwie, ażeby ksiądz prymas Ledóchowski zwołał sejm konwokacyjny do Warszawy, albowiem z śmiercią króla Jegomości Stanisława Augusta tron polski ;;de jure jest opróżniony i należałoby rozpisać elekcję. Ale księżyc kręci się w kółko, a ziemia także, i Kraków z nią razem; będzie tedy wkrótce pełnia i Kraj powie nam znowu, że „czystą prawdą i nagą ideą“ potrzeba wprawdzie straszyć centralistów, lecz każdy może „sobie mieć swoje własne zdanie dla siebie“. Nie jest to „sztuczka dyplomatyczna,“ broń Boże, — zresztą Kraj redagowany jest po polsku, p. Giskra go nie rozumie i nie dowie się, jacy to przebiegli politycy, ci Polacy!
Może być, że Pan Bóg stworzy nam jeszcze co z tego chaosu dziennikarskiego, my sami nie wiele podobnoś zrobimy, nawet w kwestjach podrzędniejszych. Oto n. p. Symfroniusz Mykita wyliczył aż sześciu kandydatów do dyrekcji teatru polskiego, już teraz przed rozpisaniem konkursu, i oświadczył się za wszystkimi razem i za każdym z osobna. W ogóle, Symfroniusz Mykita w jednej tylko kwestji ma stanowcze i niezmienne zdanie, mianowicie w tem, że kronikarz Gazety postąpił sobie niesumiennie z jego pseudonimem, i skompromitował go przed światem, przed Towarzystwem narodowo-demokratycznem, przed Radą szkolną i przed p. Possingerem. Hinc ille irae.
Zarzuca mi p. Symfroniusz Mykita, że zachorowawszy na „humorowe suchoty“, faute de mieux wojuję ciągle wyrazami „tromtadrata“ i „tromtadratyzm“. Zastanawiałem się gruntownie nad tym zarzutem i nabyłem przekonania, że w istocie zaniedbałem cokolwiek pana Symfroniusza, i dałem mu przez to powód do twierdzenia, iż mię nie stać na obronę przeciw częstym podjazdowym jego zaczepkom w fejletonie Kraju. P. Symfroniusz Mykita jest w błędzie. Nie piszę o nim, bo to najprzód czytelników Gazety wcale nie obchodzi, że p. Symfroniusz Mykita gniewa się na kronikarza lwowskiego, a potem boję się, by i mnie, jak jemu, „myśl nie zwietrzała“ (ob. Kraj z 9. bm.), gdy ją wyleję na papier przed czasem. Czekam bowiem na rozpisanie konkursu i na obsadzenie posady dyrektora sceny polskiej, i chowam moje myśli o p. Symfroniuszu Mykicie jako cenny materjał do komedyjki p. t. Autor Pseudonima, którą zamierzam naówczas przedstawić w teatrze tutejszym ku pożytkowi i zbudowaniu publiczności, zajmującej się kwestjami tego rodzaju. W sztuce tej przedsięwziąłem sobie skreślić kilkoma, nieco krzycząceini i w oczy biją-