dawanym przez p. Piątkowskiego gwardji demokratycznej, aby wiedziała, które ustępy z mów ma przyjmować oklaskami, i kiedy ma wołać: tak! a kiedy: nie!
Mowy były bardzo piękne, choć ogólnikowe i bez prawdziwego politycznego znaczenia. Wszyscy mówcy traktowali sprawy krajowe tak, jak, się je traktuje w pismach, przeznaczonyah dla nieoświeconego ludu, popularyzowali politykę, ubierając ją w niebezpieczną szatę porównań i przenośni. Przypuszczali zapewne, układając swoje mowy, że zbierze się auditorjum, nieczytające dzienników, niezajmujące się sprawami publicznemi. któremu potrzeba wszystko wyłuszczać ab ovo. Przypuszczenie to było mylne, i spowodowało przytem takie luki w rozumowaniu panów mówców, które każdemu musiały wpaść w oczy. Każdy z nich n. p. wykazał bardzo jasno to, co wszyscy widzą, t. j. że system centralistyczny sprzeciwia się naszym prawom i szkodzi naszym interesom — ale nikt nie postawił dowodu, iż w istocie, wstrzymując się od udziału w Radzie państwa, obalimy ten system. Gdyby mowy były obliczone nie na efekt, ale na przekonanie myślących słuchaczy, należałoby było wprawdzie dotknąć owego pierwszego punktu, choć obejmującego rzecz powszechnie znaną, ale główny nacisk potrzeba było kłaść na udowodnienie, iż wniosek, do uchwały zgromadzeniu przedłożony, prowadzi do pożądanego celu: do obalenia rządów centralistycznych, do polepszenia moralnej i materjalnej doli kraju. Nikt z mówców nie podjął się tego zadania, a jednak, kto wie, czy między zgromadzonymi nie było takich, którym zostały niejakie wątpliwości pod tym względem. Niejeden np. myśli, że jeżeli centraliści aż do r. 1861 obchodzili się bez naszej delegacji i bez Rady państwa w ogóle, jeżeli teraz obchodzą się bez Czechów: to może niewysłanie delegacji obali Radę państwa, ale systemu centralistycznego nie obali. Inni znowu mniemają, że w razie niewysłania delegacji do Rady państwa, gdy rząd rozpisze bezpośrednie wybory, to mu się uda za pomocą włościan i żydów stworzyć sztuczną reprezentację Galicji, i my wyjdziemy na tem jeszcze gorzej, niż na wysłaniu delegacji. Wątpliwości te potrzebaby było i możnaby było usunąć, ale prawda, że tu nie wystarczyłyby były piękne frazesy i drastyczne porównania. Szkoda, że panowie folksrednery nie zadali sobie tej pracy.
Najwięcej wrażenia sprawiła mowa p. Tadeusza Romanowicza, powiedziana gładko i z wyrazem prawdziwego przekonania i zapału.
Wszystko to działo się nota bene w niedzielę, kiedy jeszcze przyjęcie rezolucji przez rząd i Radę pańswa, wydało nam się rzeczą nader ważną. Ale od tego czasu wiele się zmieniło. Zmieniło się najprzód kilka razy zdanie Kraju, co do wszystkich punktów polityki naszej — w numerze wczorajszym zaś ukształtowały się nakoniec i uporządkowały te rozmaite prądy Krajowe w ten sposób, iż wstępny artykuł każę nam zachować czucie ze Słowiańszczyzną, podczas gdy korospondencja z Pesztu ostrzega, że to powaśni nas raz na zawsze z Węgrami i zaprowadzi nas w ramiona Moskwy. Co do kwestji rezolucyjnej, przybrała ona wczoraj także, postać zupełnie nową, dzięki niezmordowanej troskliwości, jaką redakcja Dziennika Lwowskiego po ustąpieniu pana Romanowicza poświęca sprawom krajowym. Otóż tedy, pokazuje się, że całkiem niepotrzebnie łamiemy sobie głowy nad uzyskaniem jakichkolwiek koncesyj od rządu, kiedy ogólny prąd
Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/277
Ta strona została przepisana.