Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/33

Ta strona została skorygowana.

wzrok pieronujący — „Szrajbpolak is sich ergste Polak fon ollen,“ poczem wyszedł, zamknął drzwi na dwa spusty i zostawił mię pogrążonego w dumaniu nad tem pamiętnem jego powiedzeniem. Później przekonałem się, że cały c. k. sąd wojenny był tego zdania, co ów podoficer, wszystkich moich kolegów bowiem skazano na 2 do 5 miesięcy więzienia, a mnie jako szrajbpolaka na rok, choć nie więcej złego wyrządziłem Moskalom, niż tamci.
Cały ten epizod zatarł się już był w mojej pamięci, gdy oto w środę pismo pana Komersa[1] do pana Jana Dobrzańskiego obudziło drzemiące moje wspomnienia i obudziło je oczywiście na korzyść nowej, konstytucyjnej epoki, w porównaniu z epoką stanu wyjątkowego i systowania swobód obywatelskich. Jakaż to ogromna, niezmierzona różnica między tem, co mi powiedział ów kapral Rumun, a tem, co p. Komers napisał panu Dobrzańskiemu! Trzebaby być zaślepionym, żeby nie widzieć, o ile grzeczniej, przyzwoiciej i wspaniałomyślniej były minister sprawiedliwości traktuje dziś szrajbpolaków, aniżeli ja byłem traktowany przez klucznika w więzieniu c. k. sądu wojennego w Złoczowie! Wprawdzie i dziś jeszcze nie można być pewnym, czy szrajbpolak nie jest ergste von ollen Pollaken, a nawet nie wypływa to wcale z pisma p. Komersa, ale zato w r. 1864 skazano mnie na rok więzienia i dopiero po wysiedzeniu 5 miesięcy c. k. wojskowy komendant obwodu, mając sobie nadaną do tego moc i władze od Najj. Pana, puścił mię na wolność — podczas gdy dziś, prezydent c. k. wyższego sądu krajowego, nieopatrzony tak rozległemi atrybucjami, jak wówczas wojskowy komendant obwodu, nawet samo zarządzenie śledztwa karnego przeciw szrajbpolakowi uważa za rzecz, poniżej swojej godności. Nie tyle więc co do powierzchownej formy, ile pod względem praktycznym, namacalnym, dzisiejsze rządy i sądy konstytucyjne różnią się od rządów kapralskich. Suaviter in re jest dewizą, którą się praktykuje; modus jest rzeczą podrzędną. Stańmy tedy w koło! szrajbpolaki, cieszmy się radujmy!
Nicht waltet mehr blind das eiserne Schwert,
Und ein Richter ist wieder auf Erden.
Il y a des juges à Berlin! Mógłbym to powtórzyć jeszcze w kilku innych europejskich i w 3 do 4 ruskich językach — tak mocno radość przejmuje moje konstytucyjne, przedlitawskie serce. O, bo skoro czuję się niewinnym wobec Boga i c. k. ustawy prasowej — to cieszę się nawet, gdyby mię kto tak sprostował:

— „Nędzny szrajbpolaku! Jestem wielki i silny, mógłbym cię zgnieść, zdeptać, zniweczyć, podrzeć twoją bazgraninę w kawałki, wyrzucić ją za okno, ale nie uczynię tego — bo mi nie tyle chodziło o to, by natrzeć uszu Waszmości, poziomemu szrajbpolakowi, ile mi chodzi o opinię innych

  1. Prezydent sądu wyższego we Lwowie bar. Komers, korzystając ze swojej władzy, zmusił był pana Dobrzańskiego do umieszczenia w „G. N.“ sprostowania tyczącego się sprawy osobistej p. barona, a stylizowanego w sposób niezgrabny, a nawet brutalny. Do tego zajścia odnosi się początek niniejszej kroniki.