Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/36

Ta strona została skorygowana.

— Wyobraź pan sobie, rzecze Niemiec — dwa razy egzaminowałem tu jednego chłopaka i każdym razem dałem mu trójkę, bo nic nie umiał. Teraz woła mię dyrektor i mówi, że chłopak prosi, bym go egzaminował raz jeszcze, ale po polsku. Musiałem to zrobić — na schauen’s — sehr gut, sehr gut — zasłużył na eminencję!
Pod każdym a każdym względem zmiana w systemie edukacyjnym przejmuje wszystkich radością. Czytelnicy Dziennika Lwowskiego mają być także bardzo uradowani, a to z powodu, że dziennik ten doniósł im, iż „przeznaczeniem Rady szkolnej jest nieść oświatę tam gdzie jej niema.“ Piękne to przeznaczenie, i miejmy nadzieję, że Rada szkolna i z purystą lwowskim nie obejdzie się po macoszemu, ale przyniesie mu tę szczyptę wiedzy deklinacyjnej i konjugacyjnej, której mu jeszcze nie dostaje.

(Gazeta Narodowa Nr. 27. z d. 2. lutego r. 1868.)





6.
Nieuwzględnione zasługi korespondenta Dziennika Warszawskiego. — Stara Polska i „Powieść z dawnych czasów“, hr. M. Dzieduszyckiego. — Towarzystwo naukowo-literackie. — Dziennik Literacki o dziennikarstwie. — Przedsięwzięcie kronikarza na przyszłość. — Śmieszek. — Nowa porażka gramatyki polskiej, z powodu ostatniej reduty. — Teatr niemiecki. — Z Izby sądowej.

Cały ten tydzień upłynął jakoś szczęśliwie bez sprostowań lub innych gorszących wypadków. Sprawa języka urzędowego w sądach galicyjskich, odgrzmiewa jeszcze tylko w urzędowym Dzienniku Warszawskim, którego lwowski korespondent umie zawsze w właściwy sobie sposób poinformować naszych braci w Kongresówce o tem, co się u nas dzieje. Poczciwy, a tak bardzo zapoznany p. R. wie dobrze, że cenzura moskiewska nie pozwala pismom warszawskim podawać prawdziwych wiadomości z Galicji — wie on także, że nikt w Królestwie nie wierzy Dziennikowi urzędowemu, więc umyślnie podaje przekrącone wiadomości, a czytelnicy Dzien. Warszawskiego potrzebują tylko „odkręcić“ napowrót jego doniesienia, tj. brać takowe w sensie wprost przeciwnym, by zawsze wiedzieli prawdę. Cicha ta i skromna zasługa godna jest wszelkiego uznania, zwłaszcza, gdy jak już doniósł kronikarz codzienny, Moskale zbywają tego urzędowego swojego korespondenta lwowskiego nędznym datkiem trzydziestu papierowych rubli miesięcznie, i gdy materjalny byt jego tembardziej jest opłakany, że niema nawet szansy zostać profesorem gimnazjalnym, jak współpracownik Słowa p. Lisikiewicz, i w najlepszym wypadku, tj. w razie aneksji Galicji, mógłby być „pożałowanym“ chyba tylko w diejstwitielne krugomduraki.
Kiedy już mowa o dziennikarstwie moskiewskiem, warto wspomnieć, że Słowo nie umieściło odezwy, którą Rada szkolna wydała do