i któryby dla miłości dobra publicznego wziął na siebie autorstwo tego artykułu. Wiadomo bowiem, że wnioski i uwagi, czynione przez „inteligencję“, nie mają u nas powodzenia. Inteligencja popsuła sobie kredyt wdzieraniem się w sprawy, które do niej nie należą. Chciałaby być wszędzie: w Radzie miejskiej, w deputacji tej Rady do nadzoru nad szkołami, w dyrekcji Towarzystwa przyjaciół sztuk pięknych, we wszystkich klubach i stowarzyszeniach. Tym sposobem, Lwów mógłby wkrótce nie mieć ani jednej instytucji prawdziwie mieszczańskiej. Ale jest nadzieja, że zasady konserwatywne znajdą wkrótce potężną obronę przeciw wybujałym zachciankom inteligencji. Towarzystwo ogrodniczo-sadownicze potrzebuje organu, któryby reprezentował jego interesa. Mówią, że znalazł się ktoś, co chce założyć taki organ. Będzie to pismo, które oprócz uprawy warzywa, zajmie się także uprawą sztuk pięknych, założyciel zaś ma nadzieję, że będzie mógł oprzeć się wyłącznie na kole czytelników, złożonem z ludzi osiadłych, z obywateli miejskich. Dotychczas nie mogłem jeszcze zrozumieć, jakim sposobom można tak ściśle w jednym i tym samym specjalnym organie połączyć utile dulci, t. j. warzywa ze sztukami pięknemi, ale kolega mój, recenzent teatralny, twierdzi, że u nas weszło to od jakiegoś czasu w zwyczaj, oddawać sztuki piękne opiece głów kapuścianych i vice versa.
Karnawał tegoroczny objawi się jeszcze kilkoma ostatniemi, konwulsyjnemi drgnieniami, nim posypawszy nasze głowy popiołem, będziemy mogli odpocząć i zrobić bilans przychodów i rozchodów zapustnych. Każdy naówczas policzy zdobyte ordery kotylionowe i zbrukane rękawiczki z jednej, a wydane akcepta i żira z drugiej strony, i powie sobie, że na przyszły rok „będzie miał więcej rozumu“. Oczywista rzecz, że przed adwentem każdy zapomni o tem pięknem przedsięwzięciu. Ale precz z temi popielcowemi rozpamiętywaniami, wszak jeszcze dwie doby dzielą nas od tłustego wtorku, a w chwili, gdy Gazeta wychodzi z druku, kończy się dopiero na Strzelnicy bal kasyna mieszczańskiego, dany na cel dobroczynny. Jeszcze nastąpią podobno dwie reduty, wieczorek w kasynie mieszczańskiem i kilkanaście zabaw prywatnych. Napływ osób przybywających z prowincji jest do tej chwili tak wielki, że za największe pieniądze nie można znaleźć umieszczenia w żadnym hotelu. Trochę przyczynił się do tego zjazd delegatów Towarzystwa gospodarskiego, najwięcej jednak jest przybywających tu w celu tańczenia. Widać, że prowincja, jakkolwiek ochocza do tańcu w tym roku, pozostawia jeszcze zwolennikom Terpsychory bardzo wiele do życzenia, są bowiem tacy, którzy z najodleglejszych kończyn kraju przybywają do Lwowa w tym jedynie celu, żeby się parę razy dobrze wytańczyć. Jesteśmy też tu doprawdy, jak gdyby po wielkiem jakiem zwycięztwie, po oswobodzeniu ojczyzny i tp. — hasłem zdaje się być: Nunc est saltandum, nunc pede libero pulsanda tellus! Tymczasem daremnieby się kto rozglądał za jakiemkolwiek polepszeniem rzeczywistego naszego bytu. Mamy tylko piękne nadzieje, w istocie zaś nie pozbyliśmy się żadnej a żadnej dolegliwości. Nawet najmniejszej ze wszystkich siedmdziesięciu siedmiu plag, któremi jesteśmy nawidzeni — teatru niemieckiego we Lwowie, nie możemy się pozbyć. Pochodzi to głównie ztąd, że my nie umiemy się o nic upominać, a książę kurator, szanowna Rada administracyjna i Wysoki Wydział krajowy nie raczą nas wtem wyręczyć. Jest to wprawdzie sprawa, tak jasna i tak już wszechstronnie przedyskutowana, że bez barykad i bez
Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/47
Ta strona została skorygowana.