Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/62

Ta strona została skorygowana.

ków, cnoty i pobożności, powinny natychmiast rozwiązać się wszystkie inne stowarzyszenia, a osobliwie stowarzyszenie czeladzi rzemieślniczej i Towarzystwo naukowo-literackie! Poco wam tych stowarzyszeń? woła zgorszony fejletonista z pod Wawelu. Wszak nie będziecie wspólnemi siłami szyć butów, ani układać komedyj? A przecież Towarzystwo przyjaciół nauk w Krakowie także wspólnemi siłami nie pisuje fejletonów do Czasu, i Towarzystwo św. Wincentego a Paulo nie istnieje wyłącznie dla wspólnego odmawiania psalmów pokutnych.
Dostało się tam i „Sokołowi“ lwowskiemu. Fejletonista Czasu nie wie, że „Sokół“ obok doskonałej straży ogniowej, którą już posiada nasze miasto, urządził drugą straż, ochotniczą; on zarzuca temu stowarzyszeniu gimnastycznemu, że istnieje tylko dla urządzania wycieczek i dla wyrabiania brutalnej siły fizycznej. Kto wie czy ta konserwatywna machina, która zwie się Czasem, i która pracuje o sile jednego fejletonisty i trzech korespondentów lwowskich, nie podejrzywa „Sokoła“ o jakie antykatolickie dążności!.. Co do stowarzyszeń czeladzi i literatów, jest to rzeczą niewątpliwą, Pierwsze z nich zawiązało się bez ks. Odelgiewicza, a drugie zaraz na pierwszem swojem zgromadzeniu oświadczyło się pośrednio za równouprawnieniem wyznań. Widocznie Antychryst, Proudhon i Mazzini mają tu we Lwowie swoich emisarjuszów....
Stowarzyszenia krakowskie nie wydają się fejletoniście Czasu tak niebezpiecznemi, ma on dla nich nawet parę słów uznania. My także uznajemy, że Kraków ma wiele rzeczy dobrych, a wiele daleko lepszych, niż nasze; ależ dlaczegóż lekarze tamtejsi nie chcą, byśmy i my także mieli Towarzystwo lekarzy? dlaczego literatom tamtejszym nie podoba się świeżo zawiązane nasze Towarzystwo naukowo-literackie? Towarzystwa tego rodzaju nietylko nie przeszkadzają sobie, jeżeli istnieją w jednem i drugiem mieście, ale owszem mogą sobie pomagać i wspierać się nawzajem. Pod tym względem piękny i godny naśladowania przykład dali niektórzy członkowie Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Krakowie, a między innymi prezes dr. Majer, oświadczając gotowość przystąpienia do Towarzystwa Przyjaciół Oświaty, które ma powstać z dotychczasowego Wydawnictwa dzieł tanich i pożytecznych. Nowe to Towarzystwo, gdyby mogło przyjść do skutku, przyniosłoby niezmierne korzyści dwom dzielnicom polski, tj. Galicji i Poznańskiemu. Wszyscy przedpłaciciele Wydawnictwa dzieł tanich i pożytecznych staliby się od razu członkami Towarzystwa. Przedpłacicieli tych jest około 1500, początek byłby więc wcale piękny, a dobry przykład uczonych krakowskich zachęci niewątpliwie wszystkich do przystąpienia. Korporacje i towarzystwa, jak n. p. nasze Towarzystwo naukowo-literackie, mogą wejść do Towarzystwa Przyjaciół Oświaty, tj. nie aby zlać się z tem ostatniem, ale aby jako osoby moralne być jego członkami.
Zadaniem Towarzystwa Przyjaciół Oświaty nie jest bowiem, podkopać albo zlać w jedno ciało różne stowarzyszenia, istniejące tu i ówdzie dla potrzeb więcej lokalnych, ale skupić w jedno ognisko wszystkich przyjaciół oświaty narodowej, i przez to, jakoteż przez nagromadzenie wielkich funduszów, uczynić możliwemi przedsiębiorstwa, wymagające znaczniejszych wkładów pieniężnych. Łatwo obliczyć, że jeżeli według projektu pana Trzecieskiego przystąpi do Towarzystwa choćby 20 „opiekunów“ z wkładką 1000 złr., kilkudziesięciu innych członków z wkładkami po 200 złr.,