winą się konsorcja, kupujące dobra krajowe dla spółek niemieckich. I tu i tam znajdą się tedy posady dla felczerów, którzy uskutecznią amputację. Kult hr. Thuna zakwitnie nad Wisłą, hr. Adam Potocki, hr. Henryk Wodzicki i książę Władysław Sanguszko rozwiną tam bez przeszkody swoją zbawienną działalność ku doczesnej i wiecznej szczęśliwości narodu zachodnio-galicyjskiego, podczas gdy nad Pełtwą płacz i zgrzytanie zębów panować będzie, póki nie urodzi się Mesjasz z pokolenia Dziennika Lwowskiego i nie połączy w jeden zastęp założycieli banku włościańskiego z towarzystwem przyjaciół jazdy konnej. Naówczas będzie tylko jeden pasterz (ks. Litwinowicz), i jedna owczarnia od drukarni Poremby aż do mostu na Prucie, w którym utopiła się główna dźwignia kolei czerniowieckiej w postaci siedmiu tłustych wołów, opłakiwanych przez Tygodnik Lwowski.
Tyle słów najnowszej ewanielii opozycyjnej, zapisanej w Dzienniku Lwowskim, w nr. 98. na stronnicy drugiej. Ale biada nam: oto już na trzeciej stronnicy znajdujemy maleńką wiadomość, która rozwiewa najpiękniejsze nadzieje, jakie mogliśmy powziąć ze słów powyższych. Oto czytamy: „Wczoraj w południe zgubione zostały dwa klucze, związane sznurkiem. Łaskawy znalazca raczy takowe odesłać do redakcji Dziennika Lwowskiego lub ajencji tegoż przy placu Katedralnym“. Nie potrzeba być bardzo domyślnym, aby zrozumieć całą doniosłość tego na pozór mało ważnego faktu. Zgubione klucze należały do redakcji Dziennika Lwowskiego: jeden z nich służył do kwestji krakowskiej, drugi do innej kwestji, więcej lokalnej; sznurek odznaczał łączność tych dwu spraw w szpaltach Dziennika, jeżeli klucze się znajdą, albo jeźli je znajdzie ktoś z „większości“ i nie odda ich redakcji ani ajencji Dziennika, to jakże organ ten. rozwiąże kwestję krakowską, i jakież będą dla brzegów Pełtwi skutki niewłaściwego rozwiązania owej drugiej kwestji, lokalnej, po stracie odnośnego klucza!
W sam czas, nim jeszcze brakło walczących, ustała wielka domowa borba między patrycjatem starej Piastów i Jagiełłów stolicy a Neo-polanami królestw Galicji i Lodomerji. Pan Weigel oświadczył, że nie ma