Kolej konna przyniesie wiele korzyści i dogodności mieszkańcom miasta, i dobrze jest, że znaleźli się przedsiębiorcy, ale niechże pamiętają, że korzyść będzie także po ich stronie. Nie wyświadczają nam dobrodziejstwa, a my mamy prawo nie przyjmować po niemiecku nawet takich dobrodziejstw, jak dodatek do podatku gruntowego albo nowy podatek majątkowy. Rada miejska powinna położyć między warunkami kontraktu z tą spółką, ażeby manipulacja przy kolei konnej odbywała się po polsku. Przeszkodzi to świeżemu napływowi niemieckich konduktorów, kasjerów i t. p., których mamy już bez liku przy kolejach żelaznych i przy pocztach.
Jak to niestety człowiek na własnem śmieciu musi się bronić przeciw obcym żywiołom! Doświadcza tego nietylko naród galicyjsko-polski, ale nawet naród opozycyjno-demokratyczny. Grono „literatuf“ założyło tu Towarzystwo demokratyczne, obwarowało się ścisłym balotem przeciw przystępowaniu zwolenników innej, aniżeli opozycyjnej pisowni, i mniemało, że stanęła już falanga, gotowa iść w ogień za owemi „literatamy“. Proch bez tego już jest wynaleziony, nowy ten zastęp bojowników nie ryzykowałby tedy, że okaże się mniej genialnym od Bertolda Schwarza. Ale niestety! zaledwie stowarzyszyło się 110 demokratów, i nim jeszcze przyszło do ukonstytuowania się Towarzystwa, wyszło już na jaw, że oni opozycja w własnym swoim przybytku będą mieli do walczenia z inną jakąś opozycją, że szlachetny kwiat literatury czterokrajcarowej nawet w tym małym wazonku zagłuszony będzie chwastem, bardzo podobnym do burzanu, który w języku staro-opozycyjnym nazywa się „większością“. Najprzó dtedy, 50-ciu przyszłych członków Towarzystwa podpisało zapytanie, kto upoważnił Dzien. Lwow. w ogólności, a p. dr. Henr, w szczególności do wysłania telegraficznego „Sława!“ od „członków Towarzystwa demokratycznego“ na uroczystość pragską? Jest to ze strony owych pięćdziesięciu członków dowodem wielkiego egoizmu: telegram ów pozostał faktem odosobnionym, pragnęliby więc, ażeby p. dr. Henryk Jasieński sam jeden podzielał wiekopomną sławę ś. p. Filipa z Konopi, i nie chcą być jego współ-Filipami. Jestto postępowanie z gruntu nie-demokratyczne, i przypomina niesolidarność, jaką arystokracja nasza okazuje w Izbie panów Rady państwa. Kiedy książę Sanguszko głosem wołającego na puszczy wzywa lordów austrjackich, ażeby nie nadawali zbyt wiele równouprawnienia żydom, naówczas ks. Karol Jabłonowski milczy, jak gdyby go wcale nie było w Izbie, i patrzy obojętnie, jak potomek Giedymina sam jeden naraża się na humorystyczne pociski fejletonisty Wanderera. Doszliśmy przez brak solidarności do tego, że dziś lepiej być następcą Walerego Wielogłowskiego, aniżeli panem na Tarnowie. Jeżeli np. pan Kominkowski wyda broszurę, to ujmie się za nim i Benjaminek reakcyjny i cała redakcja Czasu, winszują mu zdrowia i dobrego apetytu, i bronią go od jadowitych zaczepek liberalnej prasy — podczas gdy książę opuszczony jest od swoich. Teraz już i demokracja chwyciła się tej nieszczęsnej taktyki!
Nie dość na tem. Dziś ma się odbyć pierwsze walne zgromadzenie stowarzyszonych demokratów. Między wnioskami członków, postawionemi na porządku dziennym, jest jeden, żądający protestu przeciw sprzedaży dóbr krajowych, a jeden znowu, polecający Wydziałowi rozpatrzenie instytucji banku włościańskiego i stosunków kredytu ludowego. Czyliż to jest zadaniem prawdziwej demokracji, przeszkadzać spółkom krajowym w uszczę-
Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/94
Ta strona została skorygowana.