Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/95

Ta strona została skorygowana.

śliwianiunarodu przez podnoszenie dobrobytu materjalnego pojedyńczych jego obywateli? Czyliż nie czas, ażeby kraj otrząsł się z tego staroszlacheckiego przesądu, że koniecznie musi posiadać dobra ziemskie? Czyliż mu nie dość, że posiada mężów, którzy imię jego czynią głośnem od Pełtwy do Wełtawy, mężów, jak dr. Henryk Jasieński, und der grosse Wydzialinsky? Albo co się tyczy drugiego wniosku, czy znakomite pióro sanockie, które do niedawna skrzypiało w Dzienniku Lwowskim, nie wykazało jeszcze dostatecznie wszystkich dobrodziejstw, niesionych ludowi wiejskiemu przez c. k. koncesjonowany bank włościański? Lud ten przy tanim kredycie, jaki mu obiecują dobrze urządzone gminne kasy pożyczkowe, mógłby popaść w gruby materializm niemiecki, porzucić stary obyczaj ojców, jadać knedle ze słoniną, i na domiar nieszczęścia wziąść się kiedyś jeszcze do używania niedemokratycznych chustek od nosa — podczas gdy płacąc wyższe procenta bankowi rustykalnemu, pozostanie wiernym patrjarchalnej prostocie słowiańskiej, nie zapragnie, by synowie jego przystępywali do Towarzystwa wzajemnej pomocy oficjalistów prywatnych, i co najważniejsza, nie wyjdzie nigdy z pod dobroczynnej opieki niektórych duchownych obrządku wschodniego. Jest to rzecz wcale jasna, i nie rozumiem, poco Towarzystwo demokratyczne ma ją jeszcze raz rozpatrywać!
P. Kominkowski wydał nową broszurę, p. t. Samodzielni i Niesamodzielni. Nie widziano jej jeszcze we Lwowie, ale Gazecie Narodowej dostało się już anticipando kilka grzeczności ze strony Czasu, który przewiduje, że we Lwowie dzieło to nie dozna pochlebnego przyjęcia. Cóż zależy p. Kominkowskiemu i Czasowi na zdaniu dzienników „zagranicznych?“ Gazeta wobec Czasu jest przecież dziennikiem zagranicznym, bo Polska według teorji p. Kominkowskiego zaczyna się od Białej a kończy nad Wisłoką. Chcieć rewindykować Lwów dla Polski, byłoby krokiem nieprzyjaznym wobec Moskwy, a tego p. Kominkowski każę nam się wystrzegać jeszcze więcej, niż równouprawnienia żydów. Ciekawa rzecz, co też mieści się w tej nowej broszurze p. Kominkowskiego, którą Czas wita słowami serdecznego uznania? Czy może przeprowadzony tam jest dowód, że Rada szkolna jest jakiemś apokaliptycznem zwierzęciem, wymyślonem przez Antychrysta na wytępienie wiary chrześciańskiej i na obalenie porządku społecznego? Nie, bo w takim razie Czas nie byłby się kontentował prostą wzmianką w kronice, ale byłby zrobił z tego artykuł wstępny. Na każdy sposób pragnęlibyśmy, ażebyśmy mogli zaznajomić się nieco bliżej z tą ciekawą publikacją. Wszak dzienniki i broszury, wydawane w Polsce krakowskiej, mają wolny debit pocztowy w tej części Moskwy, która dotychczas stanowi jeszcze część krajów koronnych, podległych berłu Jego apostolskiej Mości cesarza Austrji?
Ojcowie jezuici ustanowili jak wiadomo zasadę, że cel uświęca środki. Jakiś teolog dowodził nawet, że przysięga nie jest ważną, jeżeli przysięgający w duchu postanawia sobie, że jej nie dotrzyma. Taka restrictio mentalis miała wystarczać, by duszę ocalić od potępienia. Mniejsza o to, co mówią usta, byle serce było czyste! Czas zdaje się wierzyć, że to samo da się zastosować w dziennikarstwie. Mniejsza o to, co się drukuje, byle się myślało, jak Pan Bóg przykazał. To też Czas wydrukował korespondencję, pełną nieuzasadnionych zarzutów przeciw krajowej Radzie szkolnej, i w nawiasie przypomniał korespondentowi, że „nie od razu Kraków zbu-