Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/97

Ta strona została skorygowana.

Gomorze nadpełtwiańskiej, w tej kałuży wszelkiej przewrotności, siarką i smołą cuchnącej, która nazywa się Lwowem, poważono się w biały dzień, w przytomności c. k. komisarza policji, kuratora Zakładu narodowego imienia Osolińskich, opierać doktrynę demokratyczną, doktrynę równości wszystkich stworzeń dwunożnych, nieporosłych pierzem, na dogmatach i i przykazaniach religii chrześcijańskiej! Poważono się tutaj podeptać i znieważać historyczną tradycję narodu polskiego, utrzymując, że konstytucja 3. maja czyniła niejakie ustępstwa idei demokratycznej, i że mimo przeszkód zewnętrznych, wewnątrz narodu myśl tej konstytucji przyjęła się i odniosła zwycięztwo, jak gdybyśmy przez sto lat rozwijali w ustawodawstwie i w administracji zasady tej wielkiej rewolucji umysłowej, dokonanej u nas równocześnie z krwawą rewolucją francuzką! Ale podwójne to świętokradztwo, opieranie zasady równości obywatelskiej na przykazaniu miłości bliźniego, i wykazywanie śladu idei demokratycznej w historji szlacheckiego i senatorskiego wyłącznie narodu, napiętnował onegdaj we wstępnym artykule Czas krakowski tak jak należało. Niechaj wie dr. Smolka, że kościół chrześciański, o ile w nim obowiązujące są ustawy, wychodzące nakładem i drukiem p. Kirchmajera[1], nie wie nic o równości stanów, o zniesieniu przywilejów i t. p. Niechaj wie także, że w niebie tak jak i na ziemi, gdyby po raz trzeci rozpoczął swoją karjerę polityczną, mógłby co najwięcej zostać tylko prezesem Towarzystwa, złożonego z demokratów lwowskich, podczas gdy po najdłuższem życiu swojem, dzisiejsi członkowie Izby panów będą zawsze senatorami w jakiejś Przedlitawii nadziemskiej, gdzie będą mogli twarz w twarz oglądać konkordat w całym jego blasku i majestacie.

Jakkolwiek atoli słusznem wydaje się oburzenie Czasu na przewrotność zasad i teoryj, wypowiedzianych przez pp. H. Szmita i dr. Smolkę, mniemam że szanowny organ wszystkich zakrystyj krakowskich niepotrzebnie ekspensuje tyle święconej wody i tyle ferworu kaznodziejskiego na egzorcyzmata przeciw upiorowi demokratycznemu, wylęgłemu przeszłej niedzieli we Lwowie, w sali strzelnicy miejskiej. Tak zwane Towarzystwo narodowo-demokratyczne lwowskie z tem, co Czas, księża biskupi i pp, senatorowie przedlitawscy wyobrażają sobie jako demokrację, nie ma dotychczas nic wspólnego, oprócz nazwy. Wszak założone zostało pod auspicjami opozycji“, która tak głośno, choć niegramatycznie, przemawiała za podziałem Galicji, która w kwestji sprzedaży dóbr krajowych nie okazała się mniej lojalną od Czasu, i która ani jednem słówkiem nie potępiła zasad politycznych i socjalnych, wypowiedzianych w owej broszurze p. Kominkowskiego, wymierzonej przeciw „mrzonkom o Polsce od morza do morza“ i przeciw zlaniu się żydów z narodem — w owej broszurze, tak bardzo pochwalonej w Czasie i.... w Słowie. Towarzystwo to, powtarzam, powstało pod auspicjami opozycji“ lwowskiej, której jest królestwo niebieskie, albowiem nietylko jest ubogą w duchu, ale nawet idzie w zawody z Volksfreundem, z Vaterlandem i z katolicką Kirchenzeitung, skoro potrzeba sławić zwolenników reakcji i ultramontanizmu, jak hr. Thun, albo obrzucać błotem pamięć łudzi liberalnych, jak ś. p. Mühl-

  1. Czas odciskany był wówczas w drukarni Kirchmayera.