go, co było dawniej. Rodziców i wuja przypominał już sobie rzadko, myślał tylko o sobie. Nie przyszło mu nawet do głowy, że tam, na ziemi, jego zniknięcie musiało wywołać wielki niepokój. Tymczasem rano, po nocy świętojańskiej, wuj z przerażeniem zobaczył, że łóżeczko Janka jest puste. Pobiegł zaraz na wieś, dowiedzieć się o siostrzeńca.
— Nie było go z nami na łące — odpowiadały dzieci.
Okazało się, że nikt nie widział chłopca w czasie zabawy. Nawet Mikołaj nie umiał nic powiedzieć. Wreszcie wuj wybrał się z Mikołajem na poszukiwanie i doszli aż do Błękitnego Jeziora. Na wilgotnym piasku znać było dobrze odciśnięty ślad nogi chłopca. Czółenko kołysało się na falach u brzegu wyspy. Niepokój ścisnął serca obu mężczyzn. Czym prędzej wsiedli do łodzi rybackiej i popłynęli na wyspę. Długo chodzili po brzegu, aż znaleźli ślady Janka. Ślady te gi-