Strona:Janek u karzełków (1939).djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.

siedziała na niskim stołeczku jasnowłosa dziewczynka i zalewała się łzami. Janek zbliżył się do niej i pogłaskał po głowie.
— Powiedz mi teraz, jak się nazywasz — szepnął.
Dziewczynka podniosła na niego wielkie, błękitne oczy, zalane łzami.

— Jestem Elżunia, ojciec mój jest kupcem w miasteczku. Pewnego razu w dzień świąteczny zabrali mnie rodzice na majówkę. Jeździliśmy czółnem po jeziorze, a potem tańczyliśmy na wyspie. Prócz nas było jeszcze kilka rodzin kupieckich. Ja byłam najmłodsza, toteż zmęczyłam się prędko i zasnęłam na trawie. Dorośli pili wino i śpiewali pieśni. Gdy noc zaczęła zapadać, wyruszyli wszyscy w powrotną drogę. O mnie zapomniano — nikt nie zauważył, że zostałam na łące. Rodzice sądzili zapewne, że pojechałam inną łodzią wraz z koleżankami. O północy zbudziły mnie krasno-

19