Strona:Janina Sedlaczkówna - Karol Marcinkowski.pdf/10

Ta strona została przepisana.

ku oknu, lub na podwórze, i tam przy jasnym blasku czytał lekcye, lub pisał zadanie, innym razem, gdy księżyc się nie pokazywał ze swojem blado-niebieskawem światłem, wymykał się Karol na ulicę, siadał pod latarnią i tam się uczył, i tą niezmordowaną wytrwałością i talentem wrodzonym cudów dokazywał.
Po skończeniu gimnazyum zamierzał zostać nauczycielem. Jednakże znalazł się opiekun, który wprawnem okiem doskonale poznał zdolności młodzieńca, i począł go namawiać, aby za głosem swego powołania i talentu poszedł. Był to dyrektor gimnazyum Kaulfus.
— Tak, rzekł do ucznia, tyś powinien na lekarza się kształcić.
— O! mój panie, odrzecze młodzieniec, zawód ten jest mojem najwyższem marzeniem, ale nie mam na to pieniężnych środków.
— Nie troszcz się, Pan Bóg z pomocą najbliższy tam, gdzie potrzeba największa. Wszystko się znajdzie, powiedział dyrektor, z jakimś widocznym zamiarem względem byłego ucznia.