cinkowski widział niestosowność tych przygotowań, więc nie mógł być ich zwolennikiem ani im sprzyjać. To się nie podobało niektórym rodakom, i robili mu z tego ciężkie zarzuty. Niezadowolenie, usuwanie się i potępianie za najszczersze i najrozumniejsze chęci Marcinkowskiego przez własnych rodaków gryzło go okropnie. Wysilenie, praca nieustanna, trudy, zmogły jego zasób sił, i strapionego, znękanego rzuciły na łoże boleści. Przyjaciele wymogli na nim, że się usunął od obowiązków publicznych i pojechał na wieś do Dąbrówki Ludomskiej w pobliżu Poznania, do swego przyjaciela, aby tam się leczyć. Ale zapóźno ocknął się i pomyślał o sobie.
Wyczerpany organizm nie dał się już naprawić. Codziennie bardziej zapadał na zdrowiu, nikł w oczach prawie tych, co go z najwyższą pieczołowitością pielęgnowali.
W pierwszych dniach listopada r. 1846 chory zażądał spowiednika. Po przyjęciu św. Sakramentów znacznie się uspokoił. Zdawało się, że ani kropla żalu nie pozostała w sercu
Strona:Janina Sedlaczkówna - Karol Marcinkowski.pdf/36
Ta strona została przepisana.