Strona:Janina Sedlaczkówna - Karol Marcinkowski.pdf/8

Ta strona została przepisana.

Łzami oblała rodzina trumnę ojcowską i żałobą okryta wracała do domu. Biedna wdowa ciężko była strapiona. Ale Bóg obdarzył ją silną wolą i rozumem. Doskonale pojęła obecne położenie swoje. Dziatwa potrzebowała opieki, wychowania i utrzymania, kto miał tego dostarczyć, jeśli nie matka? Ale była to sprężystego ducha kobieta, najlepsza, wzorowa matka, więc też nie zakładając rąk, żal swój w pracy utopiła i głęboko rozmyśliwała o środkach utrzymania dzieci. Założyła więc garkuchnię, w której była sama jedyną gospodynią i usługującą, i tak mozolnem zajęciem jako tako opędzała potrzeby domowe i wychowywała dzieci w pobożności i wcześnie do pracy przyzwyczajała. U ośmioletniego Karola spostrzegła od razu wielką skłonność do nauki i zdolności niemałe, więc też nie zważając na nic, ani na koszta, ani na trudności, do szkół go oddać postanowiła.
OO. Reformaci utrzymywali wówczas w Poznaniu szkołę, do której bardzo wiele uczęszczało młodzieży. Tam wtedy i Marcinkowska syna swego oddała.