Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/171

Ta strona została uwierzytelniona.
Sylwester.

Wieś drzemała, tuląc się do pagórka, na którym stał kościół i nie zwracając uwagi na to, że białe płaty śniegu coraz grubiej pokrywają jej dachy. Tylko stara wieża kościelna budziła się od czasu do czasu, wskazując na zegarze godziny i zasypiając znowu. A śnieg padał dalej...
Gdy zegar kościelny wybił trzecią godzinę poranną, ostatni ton dobył się z zegara nieco chrapliwie. W ośnieżonych chatach wsi tu i tam zapłonęło światełko. Czyżby zegar zaspał? Co się stało? I nagle otwarły się drzwi jednej chaty, potem drugiej i trzeciej. Latarnie migotać poczęły w powietrzu, jak błędne ogniki. W ciszy nocnej zaszemrały głosy.
— Jesteście wszyscy?
— Uważaj na mój tort!
— My także tort mamy!
— Ach, pokaż, tylko prędko!
Latarnie wzniosły się wgórę. W migotliwym blasku stara wieża kościelna spojrzała zgóry na