Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/51

Ta strona została uwierzytelniona.

mi. Musiała odpocząć, bo serce jej poprostu wyrywało się z piersi.
— Pan nauczyciel jest w izbie szkolnej, — rzekła jakaś kobieta, ukazawszy się na progu, poczem drzwi zatrzasnęła przed nosem Anielki.
Anielka miała takie uczucie, jakby ją ktoś oblał kubłem zimnej wody. Przed drzwiami szkoły przystanęła znowu na chwilę. Tutaj podobno był pan nauczyciel!
Zapukała.
— Proszę wejść! — odezwał się z izby męski głos i po chwili dwoje wesołych czarnych oczu z ogorzałej twarzy, okolonej brodą, spojrzało ku Anielce.
— Tak, tak, więc chcesz się uczyć grać na mandolinie? — mówił pan nauczyciel, zacierając dłonie. — Rozpakuj ją. Skąd masz tę mandolinę?
Pan nauczyciel dotknął strun i zaczął grać, a Anielka szerzej jeszcze otworzyła oczy i usta. Mandolina miała teraz dźwięk organów. Grał o wiele piękniej nawet, niż babcia. Spacerował po całej izbie, pogwizdywał i podśpiewywał, a ptaki mu za oknem wtórowały, jakby już oddawna czekały na tę muzykę. Anielka słuchała i słuchała. Przecież to był poprostu cud! W pewnej chwili wzniosła oczy ku niebu. Chciałaby się nauczyć też grać taksamo, zupełnie tak samo, a potem... Nagle pan nauczyciel zbliżył się do niej i rzekł:
— Myślę, że teraz możemy już zacząć.
Anielka ocknęła się, lecz zaraz zapomniała znów o całym świecie. Pochłaniała nazwy długich