Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/69

Ta strona została uwierzytelniona.

Właściwie Anielka wciąż jeszcze spała, chociaż dotykała bawełnianych nici, śliniła palce i czyściła aksamit walców. Napół sennie spoglądała na postacie, krzątające się przy maszynach, A maszyny wyśpiewywały ciągle jedną i tę samą melodję.
Dopiero gdy przez okna wtargnął szary świt do sali i począł walczyć z światłem lamp, Anielka ocknęła się. Dzień! Żeby tak na chwilę wyjrzeć na dwór, tylko na chwileczkę! Gdy na wieży kościelnej wybiła szósta, majstrowie ogłosili przerwę. Anielka wybiegła na dziedziniec.
— Nie wolno wychodzić! — wołał za nią Jakób Brzózka, gdy zbiegała po schodach.
Nie słyszała jednak. Powietrze! Słońce! Anielka wybiegła na blask słoneczny i odetchnęła głęboko. Kąpała w słońcu swe obolałe nogi i zanurzała je w trawie. Wybiegła przed bramę i przystanęła na wąskiej ścieżce, tuż przy drewnianej ławce. Ach, słońce! Słońce! Ciepło słoneczne przypłynęło przez całe ciało Anielki. Uśmiechnęła się i przymknęła oczy. Teraz zjem chleb, pomyślała. Usiądę na tej ławeczce i będę jadła. Nagle ukazała się zadyszana Basia.
— Masz natychmiast wracać, Anielciu! Majster cię widział. Nie wolno z fabryki wychodzić.
Anielka obejrzała się.
— Dlaczego? Przecież tu jest o wiele ładniej?
— Chodź prędko! — nastawała Basia. — Można w korytarzu usiąść na skrzyni i zjeść śniadanie.
Anielka wsunęła z powrotem chleb do kieszeni. W serduszku jej coś się załamało. Wolniutko, z sze-