Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/90

Ta strona została uwierzytelniona.

kwiaty... — Magdzia nie mogła dalej mówić. Kaszlała i kaszlała, śmiejąc się jednocześnie. — Jak będziesz chciała, Anielciu, to możesz zamiast mnie pojechać, — ciągnęła po kilku minutach dalej. — Przecież zawsze pragnęłaś jechać do Ameryki. A może ojciec zabierze nas obydwie. Zapytam go! To byłoby cudownie! Ach, Anielciu! — Magdzia trzymała chłodną dłoń Anielki obydwiema rękami. — Jak po raz drugi tu przyjdziesz, przynieś ze sobą mandolinę, — prosiła. — Już tak dawno nie słyszałam twego śpiewu!... Jeszcze raz ci dziękuję... Będę teraz spokojnie spała! Dobrej nocy, Anielciu... Jestem taka szczęśliwa! Dobrej nocy...
Gdy Anielka znalazła się z powrotem na wąskiej ścieżce, wyczuła nagle pod palcami coś twardego w kieszeni fartuszka. Cóż to było? Kawałek tektury? W blasku księżyca rozpoznała Anielka po chwili prześliczne szklane kolczyki, które Magdzia kupiła sobie na ostatnim jarmarku. W smudze światła, padającego z okna Kacpra Gałązki, odczytała treść karteczki:

„Kochanej Anielci z podziękowaniem!”

A w rożku kartki maleńkiemi literkami:

„Wolno mi podarować ci te kolczyki. Matka wie o tem.”

I znowu Anielce zrobiło się ciepło na serduszku. Podzielała radość Magdzi, umacniając się w przekonaniu, że spełniła dobry uczynek. Niech teraz będzie, co chce! Do jutra napewno wszyscy o tem zapomną. Jutro Anielka będzie mogła na-