Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w szkole.pdf/155

Ta strona została uwierzytelniona.

Bim, bim, zaczęły wreszcie dzwonić dzwony.
— Nabożeństwo skończone, — pomyślała Anielka, podniosła się i poczęła iść w stronę szerokiej drogi.
Z kościoła ludzie już wychodzili. Większość kobiet miała szerokie wzorzyste spódnice, które przy każdym ruchu powiewały.
— Ach, jak wspaniale wygląda żona oberżysty Brzózki, — pomyślała Anielka ze zdziwieniem, — jaką ma piękną suknię w kwiaty i jaki śliczny czepek.
Dwie aksamitne wstążki zawisły ztyłu czepca, a drugie dwie związane były pod szyją w wielką kokardę.
Aneczka Stykówna też miała śliczny kapturek, przybrany różyczkami, zupełnie takiemi samemi, jakie miała na kapturku Zuzia powrożnika Hieronima. Za gromadką wracających ludzi pojawił się Wojtek. Anielka nie mogła go poznać w czystem świątecznem ubraniu i w haftowanej kolorowej kamizelce.
— Wojteczku! — zawołała ze śmiechem.
Wojtek skinął jej głową.
Żona Jana Kucharczyka przeszła tuż obok Anielki. Niosła w ręku dużą książkę do nabożeństwa, w drugiej zaś ręce czystą nakrochmalona chustkę i gałązkę rozmarynu.