Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w szkole.pdf/161

Ta strona została uwierzytelniona.

Dziewczynki sprzeczały się, która z nich ładniejsze bańki potrafi wydmuchać, po pół godzinie jednak poczęła je nudzić ta zabawa.
— Chodź, pójdziemy trochę na strych, — wpadła na pomysł Elżunia i niby dwie myszki, dziewczynki poczęły biec lekko po schodach.
Na strychu w jednej ze ścian znajdowała się tajemnicza dziura, przez którą można było zajrzeć do świeżo wybudowanej szopy sąsiada. Już niejednokrotnie tą dziurą przedostawały się dzieci na złożone w sąsiedniej szopie siano. I teraz Elżunia i Anielka wytknęły przez dziurę główki.
— Możemy przyjść? — zapytały Wojtka.
— Jak wam się podoba, — odburknął.
Po chwili dziewczynki siedziały już na sianie.
— Ja sobie zrobię posłanie! — piszczała Elżunia. — To jest poduszka, a tutaj mam kołderkę. Teraz jestem zupełnie przykryta! Zrób tak samo, Anielciu.
Gdy Anielka jednak sięgnęła po garstkę siana, natknęła się na wzniesiony ku górze ogonek kotki Misi, sterczący nad sianem. Cudowne to było zwierzątko! Srebrzysta sierść połyskiwała, jak jedwab, zielone oczy iskrzyły się.
— Mrrr! Mrr!