Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w szkole.pdf/29

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jutro będzie napewno ładnie, — mówią wieśniacy, — będziemy mogli nareszcie zebrać siano.
Gospodarz zadowolony zwraca się do parobka Wojtka i pyta:
— Możebyśmy kosili w nocy, przy księżycu, bo jutro i tak będziemy mieli pełne ręce roboty.
Wojtek nie jest leniwy, chętnie wybierze się w nocy na łąkę. Obydwaj zarzucają wyostrzone kosy na ramiona i wychodzą. Trawa jest wysoka. W wielu miejscach pochyliła się od deszczu i tutaj właśnie najtrudniej jest kosić. Ricz, racz, śpiewają kosy, ricz, racz, ricz, racz — i ostrza ich połyskują w promieniach księżyca.
Wojtek ociera pot z czoła. Ze wszystkich stron dobiegają głośne rozmowy, wszędzie ludzie pochyleni pracują.
— Może wam pomóc? — woła ktoś, przechodząc wąską miedzą. To stary Tomasz, cieśla.
— Doskonale, prosimy, — odpowiada gospodarz, — podczas sianokosu rąk nigdy nie jest za wiele.
We trójkę teraz pracują dalej. Pracują do pierwszej w nocy, a potem wracają do domu i kładą się spać na dwie godziny.
Gdy słońce wschodzi i pierwsze jego