Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w szkole.pdf/37

Ta strona została uwierzytelniona.

nie! Po bladych policzkach wieśniaków spływają łzy. Tam, gdzie jeszcze przed kilku dniami zieleniły się łąki, widać tylko brudny muł, kamienie i piasek. Z pól także niewiele zostało. Na nic się nie zdały trud i praca lat całych. Matka Anielki uprząta izby, wyniosła już dziesięć kubłów błota. Dzieci przez parę dni muszą zbierać z pola kamienie i odłamki drzewa. Anielka przysłuchuje się rozmowom sąsiadów i dowiaduje się, że wioska otrzyma od rządu odszkodowanie. Jednak twarze ludzi nie stają się weselsze. Anielka to dobrze rozumie. I jej się smutno robi na serduszku, gdy spogląda na zamulone łąki, na pokryte błotem pola.

„Pobożna” koza.

Anielka spała jeszcze, chociaż złociste promienie słońca całowały już od godziny rumianą jej twarzyczkę.
— Nie wstaniesz wcale dzisiaj? — zawołała matka już po raz drugi z sąsiedniej izby. — Wstawaj, leniuchu, już ludzie oddawna idą do kościoła!
Za domem zebrało się rodzeństwo Anielki. Wszyscy zajęci są czyszczeniem bucików. Przecież w niedzielę powinny szczególnie imponująco błyszczeć.