Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w szkole.pdf/55

Ta strona została uwierzytelniona.

dek, — odzywa się Anielka. — Chyba są zadowolone, prawda, Wojteczku?
— Ja myślę, — śmieje się Wojtek. Bierze pusty kubeł i wychodzi na podwórze. Anielka biegnie wciąż za nim, jak mały wierny piesek.

Święty Mikołaj.

Nareszcie, nareszcie nadszedł wieczór. Dzieci przez cały dzień trwały w ogromnem podnieceniu. Mimo dużego mrozu i śniegu, większą część wieczoru przebywały na ulicy. Oczy iskrzą się radością oczekiwania.
— Chodźmy już! — prosi Stefanek, który nie może dłużej ustać na mrozie.
— Tak, pójdziemy, — podchwytuje Weronka. — Zdaje się, że słyszę już dzwoneczek Świętego Mikołaja.
Chwila ciszy. Wszystkie dzieci uważnie nasłuchują, poczem nagle z piersi zebranych dobywa się zgodny okrzyk radości:
— Święty Mikołaj, Święty Mikołaj!
W szalonym pędzie biegną dzieciaki przed siebie.
— O, ja już nie mogę! — narzeka po chwili mała Geńka i idzie wolniej. Inni czynią to samo. Dwięk dzwonków zbliża się coraz bardziej.