„I śmiejący — ojczyźnie, gdy zadaje rany,
„Z których żyd, niemiec, chciwie krew ojczystą piją,
„Plugawemi ustami, na krwi polskiej tyją.
„Ta skupiona gromadka, co pod krzyżem stoi,
„Trzymająca się krzyża, to są bracia Twoi.
„Chociaż ich żydzi, niemcy gwałtem oddzierają,
„Od krzyża — oni się go oburącz trzymają,
„Chociaż niewiedzą jaka, lecz wiedzą, że święta,
„Na tem krzyżu, jak Jezus Chrystus rozciągnięta.
„Patrz oto kilku włościan niemcy oderwali,
„Idą smutni na okręt, co go widać w dali“.
Skończył mówić pan do mnie, a ja wciąż patrzałem,
Na obraz, bo już teraz wszystko rozumiałem.
Aż tu gromadka włościan, co pod krzyżem była,
Nagle jakoby cudem, żywa się zrobiła.
I poczęła się ruszać, ta gromadka kmieci,
I słyszałem głos z krzyża: — „Ratujcie mię dzieci!“
Więc i ja na ratunek, naprzód się rzuciłem,
Uderzyłem o ścianę, aż się przebudziłem...
I zniknęło mi z oczu to senne widzenie,
Byłem chory... to może w gorączce marzenie...