III.
WOJCIECHOWA.
Niech Pan Bóg broni, ratuje, zachowa,
Od gospodyni, jak jest Wojciechowa,
Tak powie każdy, jeśli ma rozsądek,
Kiedy zobaczy w jej domu porządek.
Miski, cebrzyki, garnki, flaszki, faski,
Okna, stół, ławy, obrazy, obrazki,
Brudne, nie myte jak na Godnie Święta,
Pod piecem kwiczą zgłodniałe kurczęta.
A ściany czarne, z wapna obleciałe,
Dzieciska krzyczą brudne i znędzniałe,
Pościel na łóżku jak u beduina,
Na izbie śmieci, spodnie, czapka, lina,
Garnki ze strawą na blasze się męczą,
Muchy całemi rojami w nich brzęczą.
Kot na nalepie, mówi pacierz szczerze,
Bo wie, że rondel z słoniny wyliże.
W powietrzu zaduch, aże boli głowa,
Brzytwą ziemniaki skrobie Wojciechowa,
Bo nóż gdzieś zginął — zanim Wojciech wróci,
Ona naskrobie, brzytwę pod piec wrzuci.
Koszula na niej czarna jak w żałobie
Ręką tu i tam, po sobie się skrobie.
Niech Bóg ratuje, broni i zachowa,
Od gospodyni, jak jest Wojciechowa.