Strona:Janusz Korczak - Bankructwo małego Dżeka.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.

Niby nic ciekawego; ale amerykanie ze wszystkiego potrafią zrobić ciekawe, żeby zachęcić. Więc nad stolikiem na płótnie — taki niby szyld — wymalowany jest pociąg, który się wykoleił. Na szynach leży grzebień mister Faya, nie łamiący się, nie kruszący się, mocniejszy od stali. No i lokomotywa się wykoleiła — jest katastrofa, a grzebień się nie złamał.
— Nie łamiące, nie kruszące grzebienie, — krzyczy mister Fay, — każdy ząb wytrzymuje ciśnienie stu atmosfer. Tysiąc elektrycznych wolt i amperów nie skruszy. Proszę!
Stawia grzebień zębami do góry, tłucze w niego grubą pałką, uderza o kamień, gnie w rękach — i nic.
Niby się nie wierzy, że grzebień tak mocny, a przecież widać.
Dalej można się zważyć. Dalej stragan, gdzie wszystko kosztuje tylko dwa centy.
— Kto się zważy, ten się pozna. Sprawdzajcie swoje zdrowie. Świat należy do silnych. Wypróbujcie swe płuca.
Dmucha się i na zegarze widać, ile kto może wydmuchać.
Można grać w cetno i licho na cukierki i orzechy.
— Cetno-licho. Szczęście i odwaga. Nie traci, kto płaci.
Idziesz dalej, i tu już jest wszystko. Ale trzeba znać dobrze ten plac, żeby nie zabłądzić. Na lewo pod parkanem stoi fotograf. Zdjęcia minutowe. Siadasz tylko, on psztyknie — gotowe.
Trochę dalej — gramofony. Każdy gra co in-