— Fotografje pamiątkowe. Zdjęcia minutowe.
— Elektryczne krzesło śmierci. Kto ma słabe nerwy, niech nie siada.
— Zbiór republikańskich piosenek.
— Papierosy mocne i tanie.
— Inwalida wojny europejskiej uprasza litościwe osoby.
— Pomadka do obuwia. Szybkość, glans, elegancja.
— Bazar amerykański. Walka z drożyzną i wyzyskiem. Szalik na szyję. W sklepie 75 centów, u mnie ani siedemdziesiąt pięć, ani 70, ani 60, tylko pięćdziesiąt. Na dodatek spinki do mankietów, paczka igieł, szpulka nici i lusterko kieszonkowe. Na dodatek — za darmo!
Na placu zawsze można spotkać kilku chłopców ze szkoły. Jedni stoją koło psów i gołębi, drudzy przy gramofonach, wszyscy przy sztukach, gdzie się łyka rozpalone żelazo, albo żywe żaby.
Dawniej Dżek chodził na targ, ale nie wszędzie i nie na wszystko warto mu było patrzeć. Teraz zatrzymuje się przed każdą budą i patrzy, co się może przydać do kooperatywy. Tu właśnie kupił cały tuzin bąków.
Przed gwiazdką plac się jeszcze bardziej ożywia. Przybywają ozdoby choinkowe, orzechy złocone, zimne ognie, pajace na sznurku, zabawki różne, wózki, wiatraki, klocki — z drzewa, blachy i gumy.
I trudno powiedzieć, co ciekawsze: czy ciche i zarozumiałe wystawy sklepów na ulicy, czy ruchli-
Strona:Janusz Korczak - Bankructwo małego Dżeka.djvu/125
Ta strona została uwierzytelniona.