Najgorszy był początek. Potem już wywoływano po kolei podług ławek. Wolno było brać tylko jeden bilet, a jak wszyscy wzięli, zaczynano od początku. Bilety po 20 centów nie miały powodzenia, bo woleli brać po 2, albo po cztery bilety po 5 centów. Więc jedne bilety zostały, a tańszych zabrakło. Niektórzy znów woleli torby.
Potem zaczęły się zamiany. Przyszedł kierownik i trzy panie. I ostatecznie niektórzy uczniowie z innych oddziałów wzięli bilety po 5 centów — i ostatecznie największą lalkę wygrał Weed z czwartego oddziału, a pudło ze sztukami magicznemi dziewczynka z pierwszego oddziału.
Klaryssa przy zapisywaniu naprzód się omyliła, potem się obraziła, a Dżeka tak rozbolała głowa przy wydawaniu reszty, że zapomniał zupełnie, że też ma prawo kupić choć dwie torebki i wziąć bodaj jeden bilet.
Kiedy skończył, nie było już nic na stole, prócz pudełka z centami, gdzie leżały nawet i dwa papierowe dolary.
Strona:Janusz Korczak - Bankructwo małego Dżeka.djvu/137
Ta strona została uwierzytelniona.