— No, a ty Dżek czem będziesz?
Dżek przypomniał sobie podarte na wojnie spodnie i zepsuty budzik, więc powiedział:
— Zostanę kupcem.
Dżek często bawił się z małą Mary w sklep. Z pudełka od pasty do butów zrobił wagę. Ważył kasztany, kamyki, piasek. Piasek — to cukier albo kasza, kamyki — to groch i orzechy. Wagę zrobił ze szpilki od włosów, sznurka, no i tego blaszanego pudełka. Pudełek Dżek miał dużo, bo papierosy wszyscy prawie palą; a płaciło się biletami tramwajowemi.
Zabawa nie jest taka przyjemna, jak sklep prawdziwy, więc Dżek lubił patrzeć na prawdziwych kupców. I raz staruszek kupił chleb i ser, a kiedy liczył pieniądze, jedna moneta upadła na ziemię i nie mógł jej znaleźć. Więc już nie chciał szukać i poszedł sobie. Ale Dżek był ciekawy, gdzie się mogła podziać. No i leżała w kąciku koło samego schodka. Dżek dogonił staruszka i oddał.
— Dziękuję ci, bardzo ci dziękuję, mój chłopcze. Jesteś porządnem dzieckiem i wyrośniesz na uczciwego człowieka.
Dżek bardzo się zawstydził, bo przypomniał sobie zjedzoną pokryjomu raz kostkę cukru. Było to akurat wtedy, kiedy się bawił w bandytów z niebardzo porządnymi chłopcami. Był jeszcze mały, a mali chłopcy bardzo łatwo się psują, — i całe szczęście, że tak samo łatwo potem się znowu poprawiają.
Więc Dżek postanowił unikać złego towarzystwa, żeby się bardziej jeszcze nie zepsuć.
Strona:Janusz Korczak - Bankructwo małego Dżeka.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.