Są jeszcze na świecie kraje, gdzie dzieci do szkół nie chodzą. Dzieci są tam bardzo nieszczęśliwe, i tak samo bogate, jak biedne. Biedne muszą pracować, ale za słabe i nie umieją jeszcze. Więc co one mogą zarobić? A że nie umieją, więc zrobią nie tak, jak trzeba, to krzyczą na nie, złoszczą się i biją. A znów bogate nudzą się, nie wiedzą, co cały dzień robić. Nawet na spacer nie codzień wychodzą: a to deszcz, a to niema kto z niemi wyjść, a samych nie puszczają, że je samochód albo tramwaj przejedzie. Z nudów wszędzie włażą, to znów je wyganiają. Ciągle słyszą: »nie przeszkadzaj i nie nudź«. Niema z kim porozmawiać, ani się o co zapytać, ani z kim bawić.
W szkole są koledzy, i na ulicy w drodze tyle się widzi różnych ciekawych rzeczy: to się koń przewróci, to tramwaj się wykolei, to pogrzeb z wojskową muzyką, to bójka albo pijany, to milicjant prowadzi złodzieja albo hycel psy łapie. Widzi się rowery, ogłoszenia na słupach, co grają w cyrku, piękne obrazy kinematografów.
I wesoła przerwa na podwórzu, zabawa, albo nowiny różne; jeden powie to, drugi to.
No i lekcje czasami też są ciekawe. Bo ktoś
Strona:Janusz Korczak - Bankructwo małego Dżeka.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.