Strona:Janusz Korczak - Bankructwo małego Dżeka.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zaraz poznać porządne dziecko. Inny sam zrzuci i nie podniesie.
I kiedy Dżek stoi przy oknie i myśli, woźny go do siebie zawołał.
— Długo będziesz czekał? Już więcej nie przyjdą: może wyjechali na święta. A ty zmarzłeś, bo się w święta nie pali w piecach.
I tu tak samo: zupełnie inny jest mister Taft, kiedy ktoś go nie zna i wejdzie tylko coś kupić, a zupełnie inny w pokoju ze swoją starą matką. Zupełnie inny jest woźny, kiedy dzwoni na schodach, albo chodzi po korytarzu i gderze na chłopców, a zupełnie inny w mieszkaniu. Zupełnie jak rozmaici ludzie, niepodobni do siebie.