Strona:Janusz Korczak - Bankructwo małego Dżeka.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

Dżek chuchnął na nóż, spróbował na paznogciu czy ostry, potarł o rękaw, czy oprawa naprawdę rogowa, powąchał, podziękował i oddał. Ale teraz pewnie ojciec nie kupi, kiedy zgubił pióro.
— Gdzie ono mogło się podziać?
Nauczycielka podyktowała książki, a potem mówiła, że trzeci oddział jest bardzo ważny, bo z trzeciego oddziału przechodzi się do czwartego, że starsi chłopcy powinni już dobrze się sprawować nietylko w szkole, ale i na ulicy, bo muszą dawać młodszym dobry przykład.
Potem była przerwa, i zaraz niektórzy zaczęli biegać po ławkach. Wtedy Doris powiedziała:
— Zapomnieliście, co pani mówiła. Ładny starszy oddział. Ławki świeżo malowane, a oni latają.
Harry odpowiedział:
— Pilnuj swego nosa.
Allan krzyknął:
— Klituś-bajduś.
A Fil na złość jeszcze więcej zaczął dokazywać i pociągnął ją za warkocz.
Zaraz wtrącił się, rzecz naturalna, sprawiedliwy Iim, że wprawdzie i on nie lubi Doris, ale tym razem ona ma słuszność.
Doris, swoim zwyczajem, zaczęła płakać, i omal nie doszło do bójki między Harry i Iimem.
Już tak jest zawsze, że po wakacjach najwięcej dokazują, aż potem znów się uspokoją.
Dżek przez cały czas stał koło okna, bo jeszcze będzie awantura, i mogą go niewinnie wplątać, i nowa pani może tak samo się do niego uprzedzić,