— Czarli i Dżek.
Jeszcze później:
— Dżek — Betty — Czarli — Sanders — Hamilton — łyżwy — marki — kooperatywa.
Dżek bał się najwięcej, żeby i Nelly nie wplątali do awantury. A każdy dochodzi do Dżeka:
— Co to było? Poco cię kierownik wołał? Czego chciała matka Hamiltona?
Och, jakie to było nieprzyjemne.
Mówili nawet, że się matka Hamiltona chciała pobić, czy też pobiła się z woźnym.
Tak trwało przez całą pauzę. Z dziewczynek najwięcej wiedziała podobno Doris, a z chłopców Iim. Czarli miał taką minę, jakby go wcale nie obchodziło. Betty płakała.
Dżek tak myślał:
— Łyżwy kupił z panią. Ale czy ma kierownikowi powiedzieć? Może pani będzie się gniewała? Markami handlował Czarli. Ale czy kierownik uwierzy, czy Czarli się przyzna?
A najgłówniejsze:
— Czy wezwą matkę, czy nie?
Fil raz tylko doszedł do Dżeka. Był zupełnie poważny i powiedział:
— Zobaczysz, że ci nic nie będzie. Bo za co?
A potem rozmawiał długo z Iimem. I właściwie pierwszy Iim zaczął mówić o Czarli.
Adams udawał, że go głowa boli.
Po dzwonku uciszyło się nareszcie. A potem znów zawołano Dżeka do kancelarji. Weszła pani podczas lekcji rysunków i powiedziała:
Strona:Janusz Korczak - Bankructwo małego Dżeka.djvu/179
Ta strona została uwierzytelniona.