większy mają obowiązek dawać pieniądze na to, czego w szkole niema. Chcę na zimę kupić latarnię, żeby można było pokazywać przeźrocza. W maju często urządzać będziemy wycieczki. A kooperatywa chce kupić futball i rower.
Kierownik wspomniał o sprawie Czarli i powiedział, że co innego jest oszukaństwo, a co innego kooperatywa.
Dżek dokładnie nie wiedział, co mówiono, bo tylko trochę powiedział mu ojciec, który był na posiedzeniu rodziców, pani też mówiła, i trochę pan woźny powiedział. Zresztą najważniejsze, że futballe już są i zostało jeszcze 5 dolarów 20 centów na rower.
W gazecie były ogłoszenia, że ktoś chce sprzedać używany rower. Dik zaprowadził Dżeka do welodromu, gdzie jeden pan wynajmuje do nauki rowery. Tu Dżek się dowiedział, że inne są rowery do nauki, a inne z ostrem kołem do jazdy. Fil, Iim i Harry poszli z Dżekiem na targ, gdzie też sprzedawano rowery. Tylko że Dżek pamiętał historję wiecznych piór i teraz się bał, żeby go nie oszukali. Bo czasem wezmą stary, wylakierują go i sprzedają za nowy, a potem łańcuch pęka, szprychy się łamią, pedał się psuje i reparacje więcej kosztują, niż wart jest cały rower.
Szczególniej do nauki rower musi być mocny.
Dżek się boi, strasznie się boi. Już był w dwóch sklepach, raz ze starszym bratem Dika, raz z wujem Stanleya. Tak, koniecznie potrzebny ktoś starszy. I może nie tyle starszy, ile ktoś, co się zna.
Strona:Janusz Korczak - Bankructwo małego Dżeka.djvu/203
Ta strona została uwierzytelniona.