Strona:Janusz Korczak - Bankructwo małego Dżeka.djvu/209

Ta strona została uwierzytelniona.

Fay ma teraz zaufanie do kooperatywy i zapłatę rozłożył na cztery miesiące.
Dżek nie pomylił się w rachunku. Kalkulacja była zupełnie dokładna.
No i w niedzielę dnia 6 czerwca oba rowery skradziono.
Ford i Taylor wzięli rowery na cały dzień na wycieczkę za miasto. Dzień był bardzo upalny, więc się zmęczyli. Postanowili wrócić kolejką. Rowery oddali do wagonu towarowego. Dostali kwit. Kwit zgubili czy też im skradziono, nie wiedzą. A kiedy chcieli odebrać bez kwitu, powiedziano, żeby przyszli jutro, bo był straszny tłok. Ale już w niedzielę magazynier powiedział, że mu się zdaje, że jacyś dwaj panowie je odebrali.
Nazajutrz w komisarjacie powiedzieli, że trzeba było odrazu na stacji zawiadomić policję. Obiecali szukać, ale uprzedzili, że niema nadziei, bo przez noc z niedzieli na poniedziałek i przez pół poniedziałku złodzieje mogli rowery sprzedać, ukryć, przemalować. Nie, — przepadło.
— Proszę na to nie liczyć.
Gdyby chociaż widzieli złodzieja. Ale nie. Chłopcy nie wiedzą nawet, czy zgubili kwit kolejowy, czy im skradziono. A magazynier w tłoku i pośpiechu ani co widział, ani pamięta.
Był to straszny cios dla całego oddziału. Dziewczynki niektóre płakały, chociaż nie jeździły, bo to były męskie rowery. Wszyscy się pytają:
— Co teraz będzie?
Sill żąda zwrotu dwóch centów, które dał w so-