Strona:Janusz Korczak - Bankructwo małego Dżeka.djvu/212

Ta strona została uwierzytelniona.

gołąbek albo staruszek, dla którego kupują bułki, wszyscy widzieliby, że się martwi.
Dżek nie osiwiał, choć jedną noc miał naprawdę straszną. Leży, ale nagle słyszy głos Nelly:
— Mamo, jestem głodna.
A matka Nelly odpowiada:
— Nie mogę ci nic kupić, bo Dżek zbankrutował i nie odda mi 50 centów.
To znów matka mister Tafta usiadła na łóżku i pokazuje na migi, że prosi o kawę. A mister Taft odpowiada:
— Dżek winien mi jest dolara i trzydzieści pięć centów. Zbankrutował. Nie mam kawy.
Pani Parkins wchodzi do pokoju i skarży się rodzicom Dżeka:
— Ładnie mnie wasz syn urządził: pożyczyłam na rower 25 centów, a on wziął i zbankrutował.
A matka płacze i mówi:
— Wiem. Cóż ja na to poradzę. Prosiłam, żeby nie pożyczał, bo może nie oddać.
A ojciec daje pani Parkins 25 centów i Dżek wie, że znów nie będzie palił cygar i pewnie się rozchoruje, bo kto się już przyzwyczaił, musi palić. Ojciec chory — mała Mary płacze.
Mister Fay wchodzi i pyta się:
— Gdzie jest skrzynka Dżeka? Jeżeli nie oddaje siedmiu dolarów, zabiorę przynajmniej skrzynkę. Ooo, jest tu sporo różnych rzeczy. Nawet centa znalazłem. A Dżek mówił, że nic nie ma.
I odwija z bibułki centa, otrzymanego od Nelly.
Wszystko to nie było naprawdę, tylko mu się