Strona:Janusz Korczak - Bankructwo małego Dżeka.djvu/46

Ta strona została uwierzytelniona.



Nareszcie.
Nareszcie będą wiedzieli, że i Dżek Fulton coś znaczy. Bo do tej pory Dżek mógł być albo nie być, i nikt nawet nie wiedział. Kiedy dwa dni miał gorączkę i nie przychodził do szkoły, tylko sąsiad i Nelly pytali się go, dlaczego. Nelly doszła i powiedziała:
— Pewnie byłeś chory?
Dżek odpowiedział:
— Tak. Miałem gorączkę i kaszel.
— A teraz jeszcze kaszlesz?
— Troszkę — odpowiedział Dżek.
Potem na lekcji Dżek naumyślnie głośno zakaszlał: czy Nelly spojrzy na niego. Ale Nelly nie spojrzała, i od tej pory nie rozmawiał z nią ani razu. Ale ona jest bardzo miła: taka cicha — i tak się przyjemnie uśmiecha, i takie ma mięciutkie włosy.
No tak. Nikt go w klasie nie zna, nikogo Dżek nie obchodzi. Nawet pani tak jakby go wcale nie znała. Pani zwraca się zawsze do kilku: jeżeli coś trzeba zrobić, przynieść albo rozdać kajety. A o innych jakby zapomniała. Tamci się nie wstydzą, rozmawiają, proszą, jak im czego potrzeba. A tak to się dochodzi, jak do obcej.
Teraz jest zupełnie inaczej. Dżek musi z pa-