poradził. Dlaczego jednak tak bardzo odradzał kupić sennik egipski? Właśnie na sennik zostawił jeszcze pięć centów: gdyby się okazał konieczny, Dżek będzie mógł kupić.
Tuzin bąków trafiło się Dżekowi nabyć bardzo tanio, a choć uczniowie trzeciego oddziału mniej się już bawią bąkami, jednak przyjemnie zrobić prezent małemu bratu albo siostrze. Pióra, gumę i stalki przeznaczył dla tych, którzy zapomnieli wziąć z domu, i pani może się gniewać. Gumę kupił Dżek jedną tylko, bo gumę łatwiej pożyczyć od kogoś.
Aż trzy adresy introligatorów dostał, i wybór nie był łatwy. Jeden powiedział, że robi tylko drogie i ładne oprawy, więc mu się robota nie opłaca. Drugi był zajęty, ma duży obstalunek, więc dopiero za tydzień będzie mógł się wziąć do książek Dżeka. A trzeci dopiero wytłumaczył, że są oprawy papierowe i płócienne, trwałe i nietrwałe, że się książka zaraz rozleci, że są różne gatunki płótna. Rozumie się, są różne ceny. I dopiero Dżek musiał obliczyć, pomyśleć i wybrać.
Mister Taft odstąpił Dżekowi rabat, to znaczy policzył mu taniej, niż nawet wskazywała wydrukowana na książce cena.
Bo jest tak.
Jeżeli się coś kupuje, można się targować. Czasem powiedzą, że trzy centy kosztuje, a można tak zrobić, że się kupi za dwa centy. Ale nie każdemu się uda. Kto się wstydzi, ten napewno nic nigdy nie utarguje.
Strona:Janusz Korczak - Bankructwo małego Dżeka.djvu/73
Ta strona została uwierzytelniona.