— Wisienki, to nie pamiętam. Jadł Sill, Higgs, a więcej już nie pamiętam.
Pieniędzy miał Pennell też strasznie dużo, ale kupował tylko, jak go ktoś namówił. Jak się zaprzyjaźnił z żarłokiem, wydawał wszystko na ciastka i cukierki — tylko fundy urządzał. To znów dziewczynkom kupował pierścionki.
— Co ty taki facet, że dziewczynkom prezenty dajesz?
— Kiedy mnie proszą.
I dopiero chłopcy na dziewczynki: zaczynają się wyśmiewać, że prezenty sobie każą kupować. Dopiero Una wyrzuciła pierścionek przez okno, Rosa oddała i jeszcze nawymyślała, że daje i wymawia. Ale to wcale nieprawda, bo Pennell ani trochę nie wymawiał. Skończyło się z pierścionkami, znów zaczął się fotografować: co tydzień z kim innym. Chcieli w tajemnicy, ale się wydało. Znów wyszła z tego bójka: wtedy nawet Dik pobił się z Towerem.
Bo najgorzej, jak ktoś zaczął się wtrącać, niby że przyjaciel i bierze go pod opiekę. W tym roku już nikt się nie przyjaźnił, ani nie opiekował, Pennell przestał przynosić pieniądze do szkoły — może mu nawet rodzice przestali dawać, — więc się skończyło i był spokój.
Dopiero jak pani urządziła bibljotekę, Pennell przyniósł może z dziesięć książek, ale strasznie zniszczone. Tylko jedna była nowa zupełnie, co to ją Fanny pożyczyła Dżonowi, a Dżon urwał kawałek okładki i wysmarował masłem.
Strona:Janusz Korczak - Bankructwo małego Dżeka.djvu/93
Ta strona została uwierzytelniona.