Strona:Janusz Korczak - Dzieci ulicy.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

skoczył naprzód i znikł w ciemności poprzecznej wązkiej ulicy.
Bronek zatoczył się i upadł.
— Antek, nie mów, kto mnie dźgnął — szepnął Bronek, gdy go niesiono do dorożki.
Antek chciał jechać z Bronkiem, ale go zatrzymano. Ujrzał go nad wieczorem, ale już w... sali sekcyjnej.
Na środku sali, na stole, trup Bronka: nóż utkwił mu w sercu, główna tętnica przecięta, krwotok i śmierć natychmiastowa...
Nie udała się uczta, którą zapowiedział był Bronek, na którą zaprosił kilku kolegów i znajomych dziewczyn.
Jedynym spadkiem po Bronku kelnerze, dziecku ulicy, były cygara, skradzione na balu w restauracji, nadtłuczone lustro, słoiki z maściami, grzebienie i szczotki.
Wszystkie pisma brukowe podawały nazajutrz dwie sensacyjne wiadomości: „Podpalenie fabryki“ i „Tajemnicza zbrodnia“.
Józiek Bzik pomścił naruszony honor rodzinny.