Strona:Janusz Korczak - Dzieci ulicy.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.

I pan pryncypał dochodzi do wniosku, że lepiej już wziąć chłopca — łobuza, zwinnego, sprytnego, chociaż złodzieja, niż niezdarę powolnego z prowincji.
Antek ma dwie wady: kradnie i późno przychodzi do zakładu. A dwie te wady płyną z jednego źródła: Antek się kocha.
Chłopiec mieszka teraz na Czerniakowskiej. Miłe ma tam życie.
Ślusarz fabryczny, jego żona, czworo dzieci, z których najstarsza córka „za dorożkarzem“, dwoje dzieci zamężnej córki, jej mąż i Antek — zajmują pokój; w kuchence mieszka „garbata“ z córką.
Wesołe życie. Gdy Antek o dwunastej w nocy wraca do domu, ślusarz, żona, dorożkarz, dorożkarzowa, garbata i jej córka — zbierają się w kuchence, i Antek im czyta. Dzieci śpią, a jeśli się które obudzi, dostaje od Antka karmelek lub czekoladkę i znów zasypiają.
Antek czyta. Lampka stoi na stole przed chłopcem, wszyscy otaczają go kołem, on wydobywa swą książkę, i uboga izdebka poddasza zaludnia sie długim szeregiem bohaterów.
— Przeczytaj no, Antoś, o polowaniu — prosi dorożkarz.
— E, ty ciągle z polowaniem. Już czytał.
— No, jeszcze tylko ten raz.

„Tu las był rzadszy. Słychać z głębi ryk, trzask łomu.
Aż z gęstwi, jak z chmur, wypadł niedźwiedź na kzstałt gromu,
Wkoło psy gonią, straszą, rwą; on wstał na nogi
Tylne i spojrzał w koło, rykiem strasząc wrogi,