Strona:Janusz Korczak - Dzieci ulicy.djvu/227

Ta strona została uwierzytelniona.

W zeszycie, w którym spisywała Irena swe spostrzeżenia i uwagi, dodała takie zdanie: „Najtrudniejszą sztuką jest świadczyć ludziom dobrze. Kto dobrze czyni, spełnia powinność swoją. Kto żąda wdzięczności, zawsze niewdzięczność otrzyma i niechęć; będzie się wiecznie rozczarowywał. Dobro winno być bezinteresowne, powinno władnąć siłą odśrodkową. Nie znałam prawdy tej po dziś dzień.“
W tym duchu przemawiała hrabianka podczas wieczerzy, [na][1] uroczystości, podczas poświęcania wszystkich zakładów otwartych w szerokim promieniu okolicy.
Mańka była obecna, słuchała ze skupieniem, starała się zrozumieć i zapamiętać każdy wyraz z przemowy hrabianki.
A gdy wieczorem, znużona tylu nowemi wrażeniami, kładła się do łóżka hrabianka Irena, po raz pierwszy zaszła do jej pokoju Mańka.
— Chcesz mi coś powiedzieć? — zapytała Irena.
— Tak — odpowiedziała z mocą dziewczynka.
— Co powiesz mi, dziecko?
— Chcę pani powiedzieć, że tak jest właśnie, jak pani mówiła. Ja już oddawna wiedziałam, że pani tak myśli.
— A jak ja myślę? — zapytała, obejmując ją i przyciągając ku sobie.

— Że jeżeli pani robi komu coś dobrego, to nie dlatego żeby pani dziękowali i po rękach całowali, ale żeby ten, któremu pani coś dobrego zrobiła, znowu dwom innym dobrego coś uczynił, a ci dwaj czterem i tak dalej.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Słowo nieczytelne, uzupełniono na podstawie innego wydania.