Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

chcą lub nie chcą, dobrze lub źle podpowiadają, — królewięta i kopciuchy szkoły i kinderbalów; — które „chlubę lub wstyd rodzicom przynoszą“
Idą dzieci małżeństw z rachunku, przypadku, miłości, litości lub obowiązku, — małżeństw dobranych lub niedobranych, niby szczęśliwych i nieszczęśliwych, — zawartych za zgodą lub bez zgody rodziców, — gdzie ojciec wziął lub nie wziął posagu, lub stracił posag, lub tylko mu obiecano. Dzieci małżeństw, gdzie ojciec karciarz, kobieciarz, — a mama go kocha i płacze po nocach, lub mama gości przyjmuje, a ojciec myśli o wszystkiem; gdzie mama lub ojciec chory albo zniechęcony, albo nerwowy, — gdzie rodzice się kłócą, jedno skąpe, a drugie rozrzutne; gdzie starsza siostra akurat się zaręczyła lub wczoraj urodził braciszek; — dzieci długo oczekiwane i z radością witane, lub witane niechętnie, przez nieostrożność poczęte, — a później nic zrobić się już nie udało.
Idą i obliczają, z czego dziś napewno i może odpowiadać będą, czy będą wyrwane na poprawkę, czy chory nauczyciel już zdrów i przyjdzie i w jakim będzie humorze. Idą i mówią o nauczycielach, o ostrych i łagodnych, sprawiedliwych i niesprawiedliwych, takich, co dużo lub sami nic nie umieją.
Idą dzieci, kształcone z wysiłkiem lub z nałogu. Idą — które mają lub nie mają własnego pokoju, które uczą się w stołowym, sypialni,