dzić w nim podejrzeń co do mej psiej wierności i wdzięczności i nie narazić się na gniew, który był mi niemiły.
Przedewszystkiem ceniłem spokój i pogodę.
Sny bywają bajecznie nielogiczne. Już sam fakt, że człowiekowi śni się, że jest pudlem — wydaje mi się dziwny. Jednakże druga część snu była jeszcze mniej zrozumiała.
Oto razu pewnego, jeden z przechodniów spojrzał na mnie, i miast rzec: „jaki to ładny piesek“ — powiedział poważnie, z głębokim smutkiem w oczach:
— Ten pies ma kaganiec na duszy.
Jest to coś przekraczającego wszelkie granice logiki.
Po pierwsze, nigdy żadnemu człowiekowi nie przyszłoby do głowy zastanawiać się nad duchową istotą pudla, lub boleć nad jego upodleniem; po drugie, jeśliby się coś podobnego zdarzyło, pudel nie zrozumiałby przecież jego ludzkiej mowy.
A ja nietylko zrozumiałem znaczenie przenośni, ale i odczułem ją głęboko.
W jednej chwili prysło całe moje zadowolenie z życia; to co uważałem dotychczas za naturalne i zupełnie słuszne, wydało mi się nieznośnem i wstrętnem. Zmieniłem się nie do poznania. Posmutniałem, stałem się opryskliwym i nieposłusznym; straciłem apetyt i sen. Nie smakowało mi jedzenie wykwintne, nie odczuwałem
Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.