się przewala, aż ćmi w oczach, gdzie aby mieć sto rubli, to możesz mieć migiem taki hotel, w który się cały Ubożów trzy razy owinie, gdzie można zarobić, zabawić się i dzieci wykształcić.
Jak złe ma człowieka wprowadzić w nieszczęście, to mu najsamprzód rozum odbierze, a potem już, jak ślepego, prowadzi na zgubę.
Jakże mógł wierzyć szwagrowi, jakże to sam najprzód nie pojechał na zwiady?
Kiedy wszedł między mury, to jakby mu kto oczy tabaką zasypał: aż szczypie, taki zaduch i hałas. — Chciał zaraz wracać z powrotem, ale mu wstyd było. — Oj, bodajby był wrócił, bodajby!
Ledwo się dopytał o hotel. Ale tam szwagier żadnym najstarszym nie był, a tak poprostu przy omnibusach. A odszedł będzie z pół roku. Odszukał go dopiero w „adresnym stole.“
Przyjęcie było nienajlepsze. — Poradzić nie może, bo sam szuka dobrego zajęcia; był chory, zniszczył zię. — Antoni mu wtedy skłamał, że nie ma pieniędzy, głupi jest, na interesie się nie zna — i tyle. Niech teraz sam sobie radzi.
Antoni żonę z dziećmi umieścił za drogie pieniądze w zajeździe, a sam szukał.
Kupił kurjer, z trudem odczytał adresy sklepików do sprzedania, — chodził, — dowiady-
Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/135
Ta strona została uwierzytelniona.