Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.



PIERWSZY DZIEŃ W GNIEŹDZIE RODZINNEM

I.

Moja rozmowa ze Stefcią.

Stefcia liczy siedemnastą wiosnę życia.
— O tak, rozumie się. To jest wielki poeta: pisze bardzo ładne wierszyki. Choć z drugiej znów strony...
— Co z drugiej strony?
— Nic z drugiej strony. Ja tylko tak sobie powiedziałem. Pani ma słuszność.
— Mam słuszność? Kiedy pan wcale nie wie, o czem ja mówię.
— Ależ wiem. Pani mówi o wielkim poecie.
— A czy on żyje?
— Rozumie się, że żyje. Dlaczegoby wielki poeta nie miał żyć?