Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/179

Ta strona została uwierzytelniona.
WYKOLEJONY.

Nie miałem już ani grosza. Ostatniego pół rubla dopijałem w szynku. Trzeba było zapłacić za życie, wykupić palto od krawca–łaciarza, zapłacić pierwszą ratę za łóżko.

Napisałem do Adeli:
„Zbieram materjały do polskich „Nędzników“. Pamięta przecież? — „Nędznicy“ Wiktora Hugo. — Proszę o tajemnicę. — Kocham ją, kocham silniej, niż kiedykolwiek. — Sława moja blizka. — Potrzebne mi pięćdziesiąt rubli. — Czekam na odpowiedź przez tegoż posłańca“.
Czekałem na niego w piwiarni na rogu Aleksandrji.
Posłaniec oddał list „samej pani“; przeczytała i powiedziała, że niema „żadnej odpowiedzi“.