Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/196

Ta strona została uwierzytelniona.

— Co ci jest? — zapytała,
— Nic... nic... Już wiem. Teraz już wiem.
— Co ty wiesz?
— Wszystko wiem... Zaraz ci powiem... Poczekaj chwileczkę, to ci powiem... Joasiu!
Drgnęła.
— Joasiu!
— Co?
— Przytul się do mnie... Nie bój się mnie... Ja nie jestem złym człowiekiem... Ja ci nie zrobię krzywdy...
— Żebyś ty wiedział, jakiś ty śmieszny.
— Ja wiem, wiem.
I rozpłakałem się.
— Czego ty beczysz?
— Bo mi ciebie strasznie żal.
— Łaskę mi robisz.
— Strasznie mi ciebie żal.
— No dobrze, ale już śpij.
— Nie chcę.
— A co chcesz?
— Co chcę, to chcę.
Cisza.
— Joasiu.
— Ja się wcale nie nazywam Joasia, tylko Kasia.
— A dlaczegoś ty mi powiedziała, że Joasia.
— Bo mi się tak podobało.
— Kiedy ty znowu kłamiesz.
— To nie wierz.