rek i piórnik. — A na pensji bały się panienki przełożonej i damy klasowej, które prawiły długie i nudne morały.
Adelcia uczyła się dobrze; miała tyle — tyle koleżanek, — a jedna była nieprzyzwoita, że strach. — I Adelcia nie wiedziała sama, czy wierzyć jej, czy nie wierzyć.
To było bardzo dawno!
Więc pytała służącej, która ją odprowadzała na pensję: „czy to prawda?“ — A służąca albo się śmiała, że „panienka plecie“ i nic nie odpowiadała, albo groziła, że „powie wszystko pani“, gdy była zła.
Dowiedziała się mama, — bardzo się gniewała. — Zabroniła mówić o głupstwach, kazała nie myśleć; a nawet chciała, a może i poszła na pensję, aby z przełożoną pomówić.
Dlaczego nikt nic nie powie, tylko się śmieje lub gniewa?...
Adelcia miała powodzenie na kinderbalach i miała być w przyszłości „niebezpieczną sztuczką“. — Tak twierdzili dorośli i doświadczeni. — I dziwnie patrzyli na nią: jakby coś o niej myśleli, i dziwnie się uśmiechali, jakby wiedzieli to, czego nie chcą powiedzieć.
I coraz częściej słyszała, że brzydko, nie wolno, lub nie wypada, że dobre dla chłopaków a nie dla panienki, — że jest dziewczynką. — Adelcia pragnęła być chłopcem.
Ot, wyrwie się z czemś niestosownem: uwa-
Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/221
Ta strona została uwierzytelniona.